Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tychmiast. Czy zrozumiano? — dokończył nader z pańska i nader przez zęby p. major.
— Rozumiem, — odrzekł blondynek i wydalił się szybko z pokoju, gdzie wszelkie dalsze wyjaśnienia nie mogły być miłe.
C'est drôle, ma foi, c'est unique dans son genre! — wołał dalej p. Artur ku wielkiemu zdziwieniu p. Podborskiego i pani Podborskiej, która właśnie weszła była do pokoju i od razu spostrzegła, że pan Jan Wara mówi po francuzku jak najlepszym w świecie akcentem, t. j. że posiada pierwszy stopień doskonałości salonowej.
— Cóż takiego? — Qu'y a–t–il, monsieur? — poprawiła się natychmiast ta dama, aby dać poznać Koroniarzowi, że i ona chyba tylko przez zapomnienie się mówi po polsku.
— Ach, to wyborne! Figurez–vous, madame, oto syn mojego rządcy z pod Mohilewa, który sobie pozwolił uchwycić mój paszport i korzystał z tego, iż nie mam znajomych w tej stronie Galicyi, aby grać moją rolę!
Pani Podborska, należy jej oddać tę sprawiedliwość, rzuciła najprzód badawcze spojrzenie na swego męża, który z komisarsko–wojenną powagą skinął głową na znak potwierdzenia.
— To oszust! — wybuchł nagle z wielkim gniewem i byłby zapewne wyrzekł jeszcze kilka rzeczy, niemniej godnych wyrycia złotemi literami, gdyby mu nie była przerwała pani Podborska:
— Zdzisiu, milcz, bo powiesz jakieś głupstwo! — Pan komisarz wojenny zrobił znowu głową znak potakujący i zamilkł.
Przy końcu 18go i na początku 19go stulecia, dama w położeniu pani Podborskiej byłaby z pewnością zemdlała. Dziś jesteśmy sprytniejsi, i skompromitowawszy się, naprawiamy inaczej nasze pomyłki.
— Przyznam się, — rzekła pani Podborska nie tracąc przytomności i z wielką pewnością siebie — przyznam się, że od razu miałam go za ekonomczuka. Ces gens–là ont des manières, że trudno się pomylić!... Więc mam przyjemność