Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzek, bo prezentował się boso i z szczotką od zamiatania w ręku. Oświadczył on p. Arturowi, że „pan“ wyszedł na polowanie, ale pani jest w domu. Artur wysłał go tedy z poleceniem, by zaanonsował pani Podborskiej przybycie pana Jana Wary. Lokaj postawił szczotkę w sieniach, wyjął z kieszeni białe rękawiczki, i wdziawszy takowe, udał się z tą ważną misyą w tę stronę „pałacu“, w której przebywała pani Podborska. P. Artur, zostawiony w sieniach, nie mógł się wstrzymać od śmiechu na widok tego ceremonialnego przyozdobienia rąk, obok dość patryarchalnego zaniedbania, w jakim znajdowały się nogi.
Pani Podborska znajdowała się w pokoju, z którego drzwi parapetowe prowadziły do ogrodu, ciągnącego się po drugiej stronie pałacu na dół ku rzece. Była to dama w sile wieku, czyli między nami mówiąc, miała lat czterdzieści z górą. Spodziewam się, że nikt z szanownych czytelników nie skompromituje mię tak dalece, by doniósł tej czcigodnej matronie, iż pozwoliłem sobie wygadać się w tej mierze na podstawie prywatnej informacyi — oficyalnie bowiem, liczy ona od niejakiego czasu lat 30, a przedtem miała ich tylko 26. Jest to dama w wysokim stopniu przeświadczona o niepospolitym blasku, jaki spada na nią z powodu pokrewieństwa ze ....skim, .... ckimi i ....ami, i o blasku, jaki w skutek tego, i w dalszem następstwie, padać musi od niej na wszystkie otaczające ją istoty i przedmioty. Siedziała ona przy stoliku i trzymała w ręku Czas, przeglądając go od niechcenia, podczas gdy jakiś młody jegomość, dość małego wzrostu, z podkręconym w górę blond wąsikiem i w fantastycznym nieco kostiumie, bawił ją nader płynną rozmową, prowadzoną — z jego strony po polsku, akcentem zdradzającym o pół mili, dla uszu każdego prawowiernego Galicyanina, pochodzenie z Mazowsza lub Wielkopolski. Nie mogło zresztą być mowy o innej rozmowie, jak tylko o niepohamowanym potoku słów tego jegomości, który widocznie umiał się obchodzić bez partnera do rozmowy i sam jeden „z kołkiem“ mógłby był prawdopodobnie przegadać.... nawet p. Malisza i p. Widmana, dyskutujących kwestyę zaprowa-