Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i w pokoju p. aptekarza nie było miotły z trzonkiem. Potworzyły się tedy tylko grupy, w ten sposób, że po dwóch i po trzech cucyglerów wzięło w posiadanie organa słuchu każdej panny lub pani, obecnej w pokoju, i po cicho rozmawiano o impertynenckiej powierzchowności nowego przybysza, o jego jak na majora, nie dość mohortowskiej postawie i t. d. Tu jakiś eks chłopoman z kijowskiego uniwersytetu świadczył się Janem Jakóbem Rousseau, że wszyscy ludzie są braćmi, cytował Eugeniusza Sue na dowód, że Jezuici zgubili Polskę, i wywoływał różne okropne widma z różnych okropnych historyj, jako jasne argumenta, że szlachta jest do niczego, i że nie będzie Polski, póki nie powieszą ostatniego szlachcica, bo szlachcice paplają po francuzku, traktują braci demokratów przez nos jako „tych panów“ i jeżeli idą do powstania, to pchają się zaraz do sztabu. Wszystkiemu temu przeczył znowu mocno jakiś młodzieniec z Krakowa, który rozróżniał między ludźmi braci starszych i młodszych, widział zbawienie Polski w katolicyzmie i nie był za bezzwłocznem wytępieniem szlachty, ale przyznawał, że są indywidua, które sobie za wiele pozwalają, przyczem patrzył znacząco na pana Artura, na którym, jak widzimy, krupiło się wszystko, i któremu czerwony radykalizm wypowiedział wojnę zarówno jak niebieski ultramontanizm z pod Wawelu. Przy tem, ku większej jeszcze mortyfikacyi swojej, p. Artur dostrzegł, że znajomą mu już pannę Katarzynę obstąpiło w koło liczne grono cucyglerów, z którymi rozmawiała tak wesoło, iż zaledwie uważała na jego wejście. P. Artur nie mógł sobie tego wytłumaczyć inaczej, jak tylko tem, że jeszcze nie dosyć „zadał szyku“ pannie Katarzynie, i postanowił sobie dopełnić tego przy wieczerzy, na którą się właśnie zanosiło.
P. Odwarnicki zadawał sobie tymczasem jak najwięcej pracy, by przyjąć godnie „pana majora dobrodzieja“ w domu swoim. Poczciwy aptekarz był w jednej i tej samej osobie magistrem farmacyi, burmistrzem miasta Błotniczan i — naczelnikiem tegoż miasta, z ramienia Rządu Narodowego. Na mocy tego ostatniego charakteru swego czuł się podwójnie