Strona:Wielki świat Capowic - Koroniarz w Galicyi.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

galicyjskie są niczem. Jeden Kraj krakowski mógłby tu iść w porównanie, bo kokietuje to z panią Utylitarnością, to znowu w szumnych frazesach składa swoje hołdy pani Zasadniczości, to nakoniec oświadcza się obydwom tym damom za jednym zamachem. Ale Kraj, jak mówią, redagowany przez Koroniarzy, odpada przeto wszelka sposobność do porównania Rusi z Koroną na tym punkcie, i Galicya wyszłaby całkiem zwycięzko z porównania, gdyby autor rozprawy: Zasady i brak zasad, zdecydował się już raz, na jakiej szkapie ma dążyć do dalszych zaszczytów i godności: na zasadniczej, czy na utylitarnej? Zasadnicza zaniosła go już do Rady szkolnej, ale tam znarowiła się i poczęła wierzgać; jeździec przesiadł się tedy na spokojną kobyłę utylitarną i jeździ teraz stępo za p. radcą Gniewoszem; tylko w godzinach nierzędowych wraca się czasem do dawnego bieguna, a raczej do biegunki zasadniczej, która pojawia się w listach Sofroniusza Mykity w Kraju. Oto jedyny Galicyanin, który umie jednego i tego samego dnia zapalić Panu Bogu gromnicę, a dyabłu bodaj szabaszówkę; inni zmieniają się zaledwie raz na rok.
Jak zapowiedziała panna Katarzyna, tak się też i stało. Około 10tej w nocy, zamiast p. Serdliczki, c. k. amtsdienera, pootwierał kłódki i — poodsuwał rygle od celi więziennej wysłannik Rządu Narodowego, którego tu bliżej opisywać nie będę, bo choć nastąpiła już ogólna amnestya wraz ze zniesieniem skutków prawnych po wypadkach z r. 1863, to gotów mię Organ demokratyczny pomówić o denuncyacyę. Z protokołu zaś, zrobionego nazajutrz w c. k. Urzędzie powiatowym z miejską strażą nocną, wynika tylko, że o wyżwymienionej porze wszedł do gmachu becyrkowego jakiś „Polak“, tj. istota, mająca około 18 stóp wysokości, jedno tylko oko, w środku czoła, trzy rzędy zębów i dwudziestoczterofuntową armatę w zanadrzu kapoty. Tak sobie lud w Błotniczanach wyobrażał „Polaka“, gdy jest kompletnie wyrośnięty, i tak zapewne kronikarz teatralny Dziennika Lwowskiego musi sobie wyobrażać wielkiego literata, skoro niedawno zarzucał jednemu z moich kolegów, że nie potrafi kierować