Strona:Wielka bitwa narodów. Blokhauz pod Syreną (cz. 1).djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

narodów. A już najświetniej, w całej prawdzie, bez żadnej »megalomanii narodowej«, choć z serdecznym ciepłem, dawał obraz duszy polskiej, tego »płaszcza na duchu nie wyżebranego, lecz świetnościami dawnych przodków świetnego«.
Dziwnego doznajemy uczucia, czytając te wspomnienia z podbiegunowej wędrówki Polaków ku wolności. Rzuca się nam w oczy szczególny kontrast, zapewne zamierzony artystycznie, między skrzepłym w lód światem a gorejącym sercem polskim. Gdzie zjawi się Polak, czy to w knajpce portowej, aby wywołać »wielką bitwę narodów», czy to na bezbrzeżnym pustkowiu śnieżnym u ujścia Dźwiny północnej, aby budować «blokhauz pod Syreną», — tam wszędzie temperatura rozrasta w jednej chwili, topnieje lód i kwitnie bujne życie.
Malaczewski widział w Polaku przede wszystkim wiarusa, tego wiarusa, którego epopea napoleońska oddała powstaniu listopadowemu, a to powstanie następnym, poprzez lata 1863 i 1914, aż do ostatniej, równie bohaterskiej jak inne, choć nieszczęśliwej, rozprawy orężnej z Niemcami. I czyż nie słusznie? Czy nie jesteśmy (i czy być nie musimy)