Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 52 —

z pamięci przed biedną kobiétą, dla tego tylko, że ona nosi jedwab i gazę, a on sukno i bogate hafty. Staraj się zapomnieć o płci mojéj nieszczęsnéj, nazwij mię Tomaszem Vernon, jeśli chcesz; ale mów ze mną jak z przyjacielem; nie uwierzysz pan, jak mu wdzięczną będę.
— Jakże jestem szczęśliwy, — rzekłem, — że...
— Więc znowu! — przerwała miss Vernon kładąc palec na ustach, — ani cienia komplementu nie zniosę. A teraz, jak tylko pan spełnisz kielich, który stryj mój podaje, powiem co o mnie myślisz.
Jako posłuszny synowiec, musiałem odpowiedziéć wezwaniu. Rozmowa ogólna zaczęła się znowu z hałasem, powiększanym brzękiem nożów i grabek; a Thorncliff i Dickson siedząc z obu stron nad talérzami z górą nałożonemi, oddzielali nas, nakształt dwóch parawanów, od reszty towarzystwa tak dalece, że mogliśmy spokojnie prowadzić dalszą rozmowę.
— A teraz, — rzekłem, — pozwól pani abym cię zapytał co o niéj myślę? — potrafiłbym sam na to odpowiedzieć; lecz wiem, że żadna z ust moich pochwała przyjętą nie będzie.
— Obejdę się bez cudzéj pomocy; — sztuka czarodziejska nie jest mi zupełnie obcą, i dość mi spójrzyć na kogo, abym wiedziała, co się dzieje w jego głowie i sercu. Powiem więc, że masz mnie za dziwne jakieś stworzenie, trochę zalotne, — bardzo płoche, — i chcące ściągnąć uwagę, w braku właściwszych płci swojéj przymiotów, przez nadzwyczajność w postępowaniu i w mowie. — Myślisz nawet może, że już mam plan gotowy ułudzenia pana: jeżeli tak jest; żal mi, że jego miłość własną obrażę; ale się mylisz, z tą samą otwartością mówiłabym i do ojca pańskiego, gdybym była pewną, że mię zrozumié. Zamknięta w tym zaczarowanym zamku, jak Szanszo Pansza w górach