Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 128 —

i jego synów, w najżywszą, wesołość. Baron Hildebrand nażartowawszy się do woli ze sławnych czynów synowca, skończył na tém, że w moim wieku lepiéj upić się dwa i trzy razy na tydzień, jak obyczajem presbiteryjanów, pójść do łóżka nie umoczywszy języka; a dla nadania większéj mocy téj pocieszającéj uwadze, nalał mi spory kieliszek wódki, i radził klin klinem wybić.
— Ich to bawi mój chłopcze! — dodał, — i mają słuszność; — byliby tobie podobni, gdybym ich wprzódy nie nauczył wysuszać butelki, niż bąkać po elementarzu.
Bracia moi nie mieli złego serca; widząc, że przypomnienie wczorajszego wieczora, było mi bolesne, starali się acz z właściwą sobie niezgrabnością, ukoić moje cierpienia, — jeden tylko Thornkliff stał opodal, zachmurzywszy czoło. Od dnia przybycia mego, widziałem w nim jakąś niechęć ku mnie, nigdy mi nie dał najmniejszego dowodu téj przychylności, którą niekiedy bracia jego mi okazywali. — Jeżeli tak było rzeczywiście, o czém atoli powątpiewałem, że układy rodzinne przeznaczały mu Djanę Vernon; to chyba oznaki przyjaźni, jakiem od niéj odbierał, obudziły w sercu Thornkliffa skrytą zawiść i bojaźń, abym nie był niebezpiecznym dla niego współzalotnikiem.
Wszedł nakoniec Rashleigh; — postać jego ponura i zamyślona okazywała widocznie, że nie zapomniał o srogiéj i niczém nieusprawiedliwionéj obeldze, którą mu zadałem. Już wprzódy ułożyłem sobie, jak mam się znaleźć w téj trudnéj okoliczności; pomnąc na to, że prawdziwy honor nie zależy na uporczywém obstawaniu przy wyrządzonéj krzywdzie, lecz na szlachetném przyznaniu się do winy.
Pospieszyłem więc na spotkanie Rashleigha, oświadczając w najczulszych wyrazach żal mój za gwałtowność, któréj się dopuściłem.