Strona:Walter Scott - Rob-Roy.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 105 —

rola I — i, ze smutkiem dodać muszę, — zbytki jego syna. Przez rozrzutność nadwerężył znacznie ojczyste mienie; a następca jego, mój nieszczęśliwy ojciec utracił je do reszty, — ale utracił dla dobréj sprawy.
— Ojciec pani, jak słyszałem wiele ucierpiał podczas wojny domowéj.
— O! i bardzo wiele! — nic mu bowiem nie pozostało oprócz dziecka, które dziś tuła się w cudzym domu, cudzy chléb pożywa, cudzéj woli, wymysłom nawet podlegać musi! — a jednak pyszna cnotami takiego ojca, wolę żyć z ich pamięcią uboga, jak posiadać dawne przodków moich dostatki, gdyby zebranie takowych okupione było z ujmą honoru.
Wejście służących z obiadem, przerwało dalszą rozmowę.
Niedługo trwała skromna nasza uczta; a gdy miejsce półmisków zajęło wino, wszedł znowu służący, i oznajmił, że pan Rashleigh kazał sobie dać znać, jak tylko obiad skończymy.
— Oświadcz mu, — rzekła miss Vernon, — że jeżeli zechce nas odwiedzić, będziemy mu radzi, ale wprzód podaj drugi kieliszek i krzesło. — Mój panie Franku, gdy Rashleigh ztąd wyjdzie, musisz mię pożegnać, gdyż mimo całéj mojéj hojności, nie mogę ci więcéj poświęcić nad ośm godzin z dwudziestu czterech, a już przynajmniéj tyle upłynęło odkąd razem jesteśmy.
— Starzec ze swoją nieubłaganą kosą, — odpowiedziałem, — tak prędko dziś przebiegł, że nie byłem wstanie policzyć jego kroków.
— Cicho! — przerwała miss Vernon, odsuwając śpiesznie krzesło swoje do któregom się przybliżył, — zdaje mi się, że Rashleigh nadchodzi.
Lekkie zapukanie, — lubo wiedział, że wejść może, stąpanie na palcach ze skromną i pełną uszanowania posta-