Strona:Walki w obronie granic 1-9 września.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oddział minerski, który ponawia próbę zatrzymania pociągu. I znowu, skoro tylko zdobywa sobie pole do strzelania, staje pociąg.
Nagle z najbliższej odległości dostajemy ogień polskich dział przeciwpancernych. Celny strzał przebija wieżę dowódcy i zabija go. Komendę obejmuje jego zastępca. Tak jak poprzednio, wszystkie nasze karabiny maszynowe starają się zwalczyć ogień nieprzyjacielski — równocześnie pociąg cofa się powoli, nie chcąc dać z siebie przeciwnikowi nieruchomego celu. Lecz nasze karabiny maszynowe mogą powstrzymać ogień tylko części nieprzyjacielskiej broni.
Tylne działo bije w kilka znajdujących się o jakieś 70 m. domów, w których ukryli się polscy żołnierze. Pociski wyrywają w nich wielkie dziury. Karabiny maszynowe młócą wzdłuż żywopłotu, za którym roi się od Polaków.
Raptem gwałtowny wstrząs przewraca obsługę. Pociąg wjechał na most, który tymczasem został wysadzony. Tylny wóz roboczy runął razem z mostem, tylny wóz z działami wisi wykolejony przy pociągu. Natychmiast padają rozkazy: oba wozy odczepić i jechać naprzód. Załoga przesiada się, wozy zostają odczepione, lecz rozkazu wyjazdu niesposób wykonać. Pociąg stoi, nie możemy się ruszyć ani naprzód, ani w tył, stanowimy na wysokim nasypie wielki stojący cel, odcinający się wyraźnie na tle rozjaśniającego się nieba. Już uderza wzmożony ogień działa przeciwpancernego o ściany pociągu, które być może tylko dlatego wytrzymują, że pociski trafiają pod zbyt małym kątem. Już zajeżdża z odległości około 1.500 m. na prawo nieprzyjacielska bateria i strzela do nas granatami. Z chwilą kiedy w pociąg trafiają pociski artyleryjskie, pozostaje tylko jedna możliwość — wszyscy wysiadać!«