Strona:Walgierz Aryman Godzina (Żeromski).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Świętego apostoła są słowa: «którzy takie sprawy czynią, na męki idą».
Patrzże, jak płonie ogień wieczny i jak się pali grzeszne ciało, które rozkosz nawiedziła.
A gdy te słowa wymówił, podniósł rękę prawą i wskazujący palec włożył w płomień ognia, co na misie kamiennej pełgał. I stał tak dotąd nieruchomy, aż się palec zatlił, rozpalił i gorzał.
Wtedy dla wielkiego cierpienia przestał pustelnik czuć rozkosz widoku piękności.
A ona, widząc, co czynił, z przestrachu jak kamień się stała. Oniemiały jej usta, upadły bezwładne ręce i z oczu lazurowych życie uciekało.
Z jękiem upadła na ziemię. Włosy jej długie, włosy czarujące, włosy pełne zapachu rozwiały się po ziemi, a łono, siedlisko rozkoszy, druzgotał młot boleści. Blask płomienia padał na jej cudowne ciało. Tak aż do rana w prochu nieruchomo leżała. I aż do rana w milczeniu to samo czynił, aż u prawicy poupalał wszystkie palce.
Wtedy nad nią stanął i mgłami zakryty wzrok schylił ku ziemi, a wyciągniętą ręką uczynić chciał nad leżącą znak krzyża.
Zbielałe usta jego szepnęły:
— Odejdź w pokoju.
Kiedy i wówczas nie powstała, schylił się, żeby ją dźwignąć.
A dotknąwszy ramienia, poznał, że umarła.