Strona:Walgierz Aryman Godzina (Żeromski).djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szept wokół senny:
— Rycerzu, rycerzu...
Czyliżeś kiedy był za drzwiami jęku, ażaliś wstępował kiedy do ciemnicy serca, co bije ostatni raz?
Gdzieżeś był, noszony przez konie sławy, we wichrach, kiedy żegnał oczyma zorzę niebiosów pobity mieczem twoim?
Czyliżeś słyszał stękanie i trzask stanicy złamanej, a szloch i łomot upadającej chorągwi?
— Rycerzu, rycerzu...
Wysłuchaj teraz, jak brzmi tętent odlatujący konia zwycięscy, a jak szczękają podkowy w błonach ucha tego, co został na krwawem polu i cicho sam jeden leży.
Bądź pozdrowiony, samotny!
Bądź pozdrowiony, samotny, od nas, które rośniemy za wrotyma wieczności, a pamiętamy o wszystkiem.
Niech się twe serce strudzone uciszy.
Niech dusza spocznie w sobie samej.
Spojrzyj, samotny, strudzony, w źródło wody wiecznie wytryskającej i twarz swoją rozeznaj...