Strona:Walerya Marrené - Na dnie życia.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o jego wdzięczności. Wdzięczność należy do uczuć pierwotnych; spostrzegamy ją nawet w zwierzętach. Jędras jak one byłby z rozkoszą całował stopy swego obrońcy.
Prawnik słuchał w milczeniu. Prawdę mówiąc, wdzięczność tego człowieka, obchodziła go równie mało, jak on sam. Cóż pomiędzy nimi wspólnego być mogło. Dziękczynienie jego nie przynosiło mu tej radości, jaką niesie za sobą spełnienie dobrego uczynku. Uwolnienie Jędrasa nie można było nazwać dobrym uczynkiem i na dobrą sprawę sam nie wiedział, pod jaką kategoryę je podciągnąć. Spełnił wprawdzie obrończy obowiązek, ale nie był wcale przekonany by powrócenie pospolitego zbrodniarza społeczeństwu szło na jego korzyść, tem bardziej, iż w całej postawie i wyrazie twarzy tego zbrodniarza nie było widać skruchy żadnej. Można było śmiało przypuścić, że dalej prowadzić będzie swoje rzemiosło, tak jak wilk, wypuszczony na wolność, wilkiem być nie przestanie.
Myśli te przez czas jakiś trapiły młodego prawnika, po chwili jednak wzruszył ramionami i próbował zabrać się do swojej roboty. Ostatecznie cóż go to wszystko obchodziło, on zrobił, co do niego należało, a jeżeli sąd dał się pociągnąć jego wymowie, nie mógł się przecież tem martwić.