Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

który na żadne pytanie sfinksa życia nie znalazłem odpowiedzi, sam będąc pastwą zwątpienia i nudy, jakąż odpowiedź dać mogłem na pierwsze pytania dziecka, które potrzebuje przedewszystkiem wiary i zasad? A przez jakiś rodzaj wstydu nie chciałem posługiwać się utartemi formułami; tą zdawkową monetą prawd i zasad ogółu. Dla mnie nie miały one żadnego znaczenia i w uchu brzmiały mi fałszywo, nie odpowiadając żadnej myśli. Zanadto brzydziłem się kłamstwem, bym na tej podstawie mógł cośkolwiek budować, każda odpowiedź moja na ciągłe pytania córki była dla mnie samego kłamstwem i fałszem, a nie mogłem pokazywać jej świata i ludzi takiemi, jakiemi wydawali się zbrudzonym oczom moim.
A potem wychowanie dziecka, to ustawne czuwanie, wymagające wyosobnienia, zapomnienia siebie i ciągłej miłości. Ja zatopiony w egoistycznem cierpieniu, rozkochany sam w sobie, rozmarzony, rozpieściłem ducha atmosferą materyalnego zbytku i moralnego wykwintu, pozując przed samym sobą, przestałem rozumieć jędrne prawdy, niezbyte a twarde konieczności życia i nie byłem już w stanie nie ukochać pożytecznie i prawdziwie. Uczucia moje powlekły się księżycowemi barwami, niezgodnemi z trzeźwą realnością bytu, poezya była dla mnie jakimś poglądem oderwanym od rzeczywistego świata, a zatem fałszywym i konwencyonalnym; nie wchodziły w nią warunki życia i ona też kryła dla mnie swe ożywcze siły. W stanie agonii, zdrętwienia serca i myśli, zajęcie każde, praca na seryo stawały mi