Strona:Walerya Marrené - Augusta.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tnym, pomyśl że jest na świecie kobieta, która cię kocha całą siłą słabej istoty swojej, która chciałaby żyć tylko dla ciebie, a lęka się być ci zawadą i jarzmem.
— Melanio, zawołałem zdumiony, kto ci włożył w usta słowa podobne?
— Nieszczęście, odparła zwolna, nieszczęście nauczyło mnie czuć i myśleć. Z początku buntowałam się przeciw niemu, nie mogłam zgodzić się z rzeczywistością, tracąc to, co zdawało mi się dotąd koniecznem dobrem mojem, bluźniłam przeciwko niej i przeciwko tobie. Boleść, to była gorzka, oschła i bezpłodna jak boleść potępieńców. Ale potem, gdy naraz dotkniętą zostałam we wszystkiem com kochała, ja co jeszcze przed kilku dniami sądziłam się najszczęśliwszą z żon i matek, a stałam się najnędzniejszą, gdy dziecię nasze leżało bez nadziei życia, a ty bezwładny i bezprzytomny pasowałeś się ze śmiercią której sam szukałeś, wówczas serce moje pękające otworzyło się, zmiękło. W około mnie stała się straszna jasność, poznałam winy przeszłości — za późno może. W czasie tych strasznych nieskończonych godzin nachylona nad twem łóżkiem, słuchając słów wymawianych w malignie, dowiedziałam się, żeś był nieszczęśliwy, dowiedziałam się że powodem twego nieszczęścia byłam ja, ja com cię kochała zawsze, cobym była życie oddała za ciebie. Wówczas szalałam prawie z rozpaczy, nie mogłam rozwikłać chaosu własnego ducha i wydarzeń, w które byłam wplątana, nie mogłam już dowierzać sobie, Augusta przyszła mi w pomoc.