Strona:Walery Przyborowski - Bitwa pod Raszynem.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XVI.
Janek otrzeźwiony przez Franca, zawiązuje z nim
ścisłą przyjaźń.

Franc zobaczywszy upadającego z konia Janka, mruknął do siebie po niemiecku:
— Nu, nu, mógłbym teraz uciec i zostawić tutaj tego małego Polaka — panowie ułani są daleko, gonią naszych i biją, przeklęte Polaki! Nu, stary Franc, jakże, uciekniesz czy nie?
Stanął, podparł ręką brodę i patrząc na bladego, zlanego krwią Janka, prawił do siebie:
— Uciec, byłoby to dobrze, ale co mi z tego przyjdzie! Czy nie lepiej jest w niewoli? To będzie wojna długa, uparta i krwawa, ci Polacy biją się jak szatany, jeszcze mię gdzie zarąbią, a chociem stary, miłe mi jeszcze życie! Nu, a w niewoli? w niewoli będę sobie siedział spokojnie jak u Pana Boga za piecem, dadzą jeść, dadzą mieszkanie, wyśpię się, wyleżę, a przytem ten mały Polak darował mi życie, trzeba żeby go jenerałowie wyna-