Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kna lub brzydoty. Dziewczę, choćby z całej wsi najpiękniejsze, (a zdarzają się na Podhalu prawdziwe piękne kobiety) nie będzie wcale uchodzić za ładne u młodzieży góralskiej, jeźli za jej wdziękami nie będzie stać krowa, kierdel owiec, roli kawał i papierków guldenowych sumka spora. W chwili pójścia do ślubu jeszcze odbywają się tu targi ząb za ząb o podwyższenie posagu. Żadnej to różnicy nie sprawia młodzieńcowi, jeźli przybywszy ze swatami dla zaręczyn z obraną dziewczyną, inną jej siostrę mu przedstawią w tym celu, byle za nią mniej posagu nie dostał, wszystko mu jedno brać tę lub ową za żonę. A skoro umrze jedna żona, powiedział raz góral, to się wbija nowy kołek w oborze na nową krowę za drugą żoną. Wyśmianoby tu gazdę, gdyby z żoną szedł razem w święto, lecz należy do dobrego tonu, że się tak wyrażę, do cudzych żon zęby suszyć. Płeć żeńska wcale się nieodznacza w Tatrach skromnością, co można w części przypisać charakterowi namiętnemu ludu górskiego; niektórzy przypisywać chcą tego winę obcowaniu z turystami, kiedy w zakątkach zupełnie nigdy nieodwiedzanych przez podróżnych, wolność obyczajów pod tym względem panuje nieograniczona.
Wielką wadą naszych górali jest lekceważenie danego słowa. Dotrzymanie przyrzeczenia zależy od najdrobniejszej okoliczności u nich, tj. od ilości zysku, tak, że to uchodzi tu nie za obowiązek, lecz za wielką cnotę. Złamanie słowa lada czem potrafią sobie wytłumaczyć i nie robią sobie z tego żadnego skrupułu. Znajdują się wprawdzie od tej reguły w Tatrach wyjątki, lecz niestety wyjątki i to wcale rzadkie, a podstawą tego chciwość, w czem zdradzają wiel-