Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z Walą prostszą chociaż więcéj męczącą drogą, ja zaś, mój brat i dwóch akademików z Krakowa, puściliśmy się z drugim przewodnikiem naszym Jasiem na Tomanową. Najprzód idzie się przez wyrębisko w górę do szałasu owczego, koło niego skręca się w wąwóz z małym strumyczkiem, którego prawym brzegiem wiedzie ścieżka ciągle koło kosodrzewiny aż się wyjdzie na równinkę bujnie trawą porosłą z źródłem dobréj wody. Odtąd zakosem wnet osięga się grzbiet rozłożysty tak zwany Siodłem lub przełęczą Tomanowską (5210’). Pogoda tymczasem się zmieniła, nietylko chmury włóczyły się po szczytach, żeśmy tylko raz widzieli wierzchołek Świnnicy ztamtąd najwspanialéj się przedstawiającéj, a wyszedłszy o godzinie wpół do 12 na sam grzbiet, ujrzeliśmy mgłę powoli pod liniją horyzontalną zasłaniającą wszystkie szczyty od zachodu, przy tém silny wicher dął z doliny Kościeliskiéj. Nie było co tu robić, bo widnokrąg zasłonięty wróżył słotę; spuściliśmy się więc szybko na dół do szałasu wyźniego przy bani, zjedli obiad z porządną porcyą mleka, jakiego nam młoda a ładna gosposia wyniosła i niewiele za niego powiedziała.
Od owego szałasu w trzy kwadranse przyszliśmy w dolinę Kościeliską koło Uwoziska, minęli most na potoku, wnet krzyż. Przy Pisanéj liczne towarzystwo z znajomemi nam osobami z Zakopanego zabawiało się wesoło, a gdyśmy ztamtąd uszli kawałek drogi, deszcz się drobny rozpuścił lecz niedługo ustał. O 3 godzinie byliśmy na Kirze przy ujściu Kościeliskiéj, a po 4 godzinie w Zakopaném. Przez kilka dni potém lał tak deszcz ciągle i obficie w Tatrach i Beskidach, że sprowadził ową powódź wszystkich rzek górskich dnia 18 Sierpnia. Nam w Zakopaném wy-