Strona:Walery Eljasz-Radzikowski - Szkice z podróży w Tatry.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to niechaj osądzi nieuprzedzony czytelnik. Są inne wady w usposobieniu i życiu Podhalan: przeciwko tym niechaj występują rzeczeni reformatorowie.
Uprawianie polan uskuteczniają dwojakim sposobem. Gdzie mają owce, tam po skoszeniu trawy i uprzątnieniu siana koszar, w którym je na noc zgromadzają, posuwają z miejsca na miejsce; krowy widzieć można rzędem na noc poprzywięzywane do palików. Nawóz zostaje więc na miejscu i nie trzeba go dopiero wynosić na polanę, jakkolwiek zostawianie bydła na dworze w nocach chłodnych a nawet zimnych, częstokroć dżdżystych, nie może być dlań pożyteczném. Wreszcie koło szop i szałaszów nagromadzony gnój przed opuszczeniem polany i powrotem do wsi rozrzucają po polanie.
Zarzucić jednak można i należy Podhalanom, iż dla bydła swego czyli statku, jak mówią, owiec (drobnego statku) i krów (hrubego t. j. grubego statku), nie okazują wcale téj staranności, jakiéj wymagają ludzkość i wzgląd na własną korzyść. Owce prawie wszędzie zostają dniem i nocą, tak podczas największego skwaru południowego, jak podczas najniegodziwszéj szarugi i zimna pod gołém niebem w błocie po kolana między kamieniami. Po stronie liptowskiéj widzieć można dachy na słupach, pod które w czasie upału południowego, podczas słoty i na noc spędzają owce. Krowy zaganiają na noc zwykle do szop, miejscami, n. p. przy stawach Gąsienicowych, do nędznych, z kosodrzewiny, mchu, kory świerkowéj i kamieni posklejanych szałaszów. Ale i tu bydło żadnéj nie ma wygody. W szałaszach wspomnianych bydło stoi na gołéj, rozdeptanéj,