Był to starościc zmartwychwstały albo jego z drugiego świata zaklęty cień.
Stał nieruchomy jak posąg na miejscu, tylko oczy dziwnym jakimś blaskiem gorzały mu w głębokich jamach.
A po tych iskrzących się oczach, po tem czole wyniosłem i wypukłem, po tem nosie szeroko rozwartym u spodu, i pięknie rozkrojonych a silnie zaciśniętych ustach, poznajemy przy bliższem rozpatrzeniu się tajemniczy figurę, co w przebraniu maziarza tak wielki i ważny wpływ wywierała na tok i rozwój naszej powieści.
Teraz dopiero znajdujemy wyjaśnienie, dlaczego wzdłuż i wszerz uwielbiany przez chłopów i mieszczan kum Dmytro, występował zawsze osmarowany mazią na twarzy, dlaczego kręcąc się po całej okolicy z umysłu zdawał się omijać wszystkie wsie żwirowskiego klucza, i dlaczego stawiony przed mandatarjuszem dla lekkiego zadraśnięcia całą twarz owinął chustką.
Wyświeca nam się zarazem i owe nieograniczone przywiązanie, owa uległość bezwarunkowa, owa cześć bałwochwalcza, jaką wszędzie i zawsze objawił mu Kośt’ Bulij.
Ale Hrabia nie widziawszy nigdy maziarza a przekonany święcie o zgonie brata, wziął nagle jego pojawienie się za jakiś cień ułudny, za widmo upioru z drugiego świata, i skamieniały z przestrachu
Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/545
Wygląd
Ta strona została przepisana.