Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/544

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dwunasta! — mruknął stary kozak ze znaczeniem.
A tuż w temże mgnieniu oka jakiś dziwny rozległ się łoskot... z głuchym chrzęstem zatrzęsły się zbroje i trofea wojenne w jednym rogu pokoju... a nagły prąd wiatru wionął po komnacie... i gasząc trzy świece na stole, czwartym pozostałym płomykiem zachwiał na wszystkie strony...
Hrabia obrócił się mimowolnie i nagle wykrzyk piekielnej zgrozy wyrwał się z jego piersi.
Opuścił pistolet i zataczając się w tył padł bezsilnie na pobliski fotel...
Stary kozak przeraźliwym wybuchł śmiechem...




XXX.
Redivivus!

W przeciwnej ścianie z trzaskiem ukryte rozwarły się drzwi a w progu jakaś ludzka pojawiła się postać.
— Mikołaj! — wyszepnął napół nieżywy hrabia głosem bez wyrazu i dżwięku.
— Nieboszczyk! — wykrzyknął stary kozak z tryumfem i radością.
W samej rzeczy rzucić tylko okiem na wiszący na ścianie portret, i stojącą we drzwiach postać, a nie można się łudzić ani chwili.