Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Bywaj zdrów, stary. Ale gdybyś wstępując nie zastał Juljusza, to zaczekaj na niego choćby dzień cały.
— Dobrze bat’ku!
I chciał już odejść, ale nagle się obrócił.
— Pożegnam się z panną! — rzekł i postąpił ku altanie.
Maziarz niespokojnie potarł się po czole.
— Zwarjował stary, czy może rzeczywiście jakieś nieprzewidziane zagraża nam niebezpieczeństwo... — poszepnął w duchu.
I zamyślił się głęboko.
— Może zdrada! — mruknął po chwili półgłosem i wzdrygnął się cały.
Nagle wstrząsł głową, a z oczu jasna strzeliła mu błyskawica.
— Ha — szepnął z tryumfem — ludzie giną, ale idea zawsze żyje!...




XXV.
Juljusz.

Kiedy Katilina jak szalony pędził do Orkizowa i za jednym zamachem do zawziętej z dumnym magnatem gotował się walki, na zupełnie inny tór wstąpiły tymczasem rzeczy w Oparkach.
W godzinę po wyjściu hrabiego otrzymał Juljusz