Strona:Walery Łoziński - Zaklęty Dwór.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pół drogi potrącił nogą o jakiś kawał papieru.
Schylił się co prędzej i poniósł z ziemi jakąś z trzech stron odartą drobną kartkę, jakby małą resztkę zniszczonego listu.
Należy korzystać z każdej zdobyczy! — szepnął, i wspierając stoczek na kolanie, próbował odczytać znalezioną kartkę.
Pismo na niej było widocznie ręki kobiecej, co tem więcej podniosło ciekawość znalazcy.
— To ślad tej nimfy jasnowłosej! — mruknął, wytężając całą swą uwagę na kilka pozostałych, urwanych wyrazów obrudzonej i zmiętej kartki. Aha — szepnął sylabizując — ..jemnica, która cię o... to zapewne: tajemnica która cię osłania ..czułość twa i troskliwoś.... ....wnane serce Kośtia.... nieporównane serce Kośtia.
Czorgut podciągnął brwi do góry i w zamyśleniu pokiwał głową.
— Hm, hm — mruknął to ważniejsza zdobycz, niżby się zdawało w pierwszej chwili. Pismo ręki kobiecej, poprawne, ozdobne.... Miałżeby to być zabytek jeszcze z czasów starościca? Zkądże znowu wzmianka o tej tajemnicy?.... A do kogoż u licha mógł być pisany list cały?! — bił się z myślami, chowając kartkę do kieszeni.
Nagle gwałtownie wstrząsł głową i raźnie pomknął do góry.
— Na później wszystkie refleksje, teraz do poszukiwania samych dat — upominał sam siebie.
W kilka minut ujrzał się w nie wielkim pokoju