Strona:Walerian Kalinka - Jenerał Dezydery Chłapowski.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spokoić nie zdołał, nie wiedząc za kim tęskni, kogo szuka: Ojczyzny czy małżonki? W tem zaćmieniu lat ostatnich było zapewne miłosierne zrządzenie. Temu co tak wiele przeszedł, wiele wycierpiał, Bóg chciał oszczędzić poczucia i zrozumienia klęsk publicznych i nieszczęść prywatnych, które się temi czasy zwaliły. Nie przecierpiał straty kilku wnucząt, nie opłakał zgonu tyle mu drogiego zięcia, x. Koźmiana, nie spostrzegł nawet, gdy na parę tygodni przed jego śmiercią, zniknęła także z pod jego boku synowa, pani Tadeuszowa, która go najczulszą otaczała pieczą. Mało kogo poznając, zapominał co winien był ludziom, nie zapominał co winien Bogu“[1]. Codzień wieczorem przychodził do kaplicy i w swej modlitwie wymieniał wszystkie bitwy, do których należał i polecał dusze poległych. Żołnierz gasnący modlił się za żołnierzy umarłych. Piękny to i wzruszający był widok tej koleżeńskiej usługi, zwłaszcza też w tych ostatnich latach, kiedy nie słysząc drugich, sam, głosem przejmującym, wyliczał te krwawe spotkania, z któremi związaną się czuła jego dusza rycerska. Była to jakby litania starego żołnierza.
Zasnął jak dziecię, spokojnie, bez cierpień, 26 maja 1879. „Warto żyć w trudzie, aby łatwo umrzeć,“ powiedziano oddawna.




  1. Wspomnienie o Jen. Chłapowskim. Przegląd Lwowski. l. c.