Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
279

— Możesz, możesz; każdy kto umie chcieć, możność znajdzie, pamiętaj o tem. Ja pobiłbym pana Euzebiasza jego własną bronią. On posługuje się swojem położeniem i wpływami, by wydać za mąż córki, a ja wywiódłbym go w pole.
— Jak?
— Starałbym się o córkę, dostał posadę, a potem zostawił ją na koszu.
— Antosiu, to byłoby nieuczciwie!
— Moj kochany, powiedz mi naprzód, co nazywasz uczciwością?
Każdy stan, każde położenie wyrabia sobie o niej odrębne wyobrażenie.
— Ja nie wiem co o niej sądzą inni i mierzyć jej nie mogę wedle cudzej skali; starczy mi to, co sam o niej trzymam, i nie uczynię nigdy tego, o czem sama myśl wywołuje mi na twarz rumieniec wstydu.
Antoś spoglądał na niego przez chwilę.