Przejdź do zawartości

Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
161

obwiódł powieki; potem osypał to wszystko pudrem ryżowym, a dopiero, uczyniwszy te przygotowania, zabrał się do wzmocnienia łuku brwi, do podmalowania oczu ciemną linią, która, poprowadzona umiejętnie, powiększyła ich blask i nadała im złudne rozmiary.
Dyrektor przypatrywał się tej robocie z wielką uwagą, czyniąc czasami niektóre spostrzeżenia, lub radząc lekkie zmiany, a pan Amilkar uśmiechał się szyderczo Regina siedziała nieruchoma, przestraszona i przejęta wstrętem, który napróżno pokonać usiłowała. Aż kiedy wreszcie improwizowany artysta dobył jakiejś flaszeczki pełnej karminowego płynu, umaczał w nim penzelek i zbliżył go do jej ust, cofnęła się, nie będąc już panią siebie.
— Zaczekaj pani, zaczekaj, tylko chwilkę — mówił zajęty swoją robotą pan Bulikowski — już tylko usta.