Strona:Waleria Marrené - Przeciw prądowi Tom II.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
97

Regina, nienawykła do podobnych sprzętów, spojrzała na nie z wielkiem niedowierzaniem; ale dyrektor nie domyślił się nawet wstrętu jaki w niej budziły, wskazał jej jeden z nich, sam usiadł na drugim i przybrał znowu uważną postawę, świadczącą wymownie, że słuchał jej teraz.
Regina od czasu wyjazdu od Teodozyi układała sobie w myśli, co powie dyrektorowi, a wreszcie i przez trwanie próby mogła przygotować się do tej rozmowy, tymczasem w chwili stanowczej nie znajdowała stosownego słowa.
Dyrektor jednak, jakkolwiek bardzo zajęty, a zatem rachujący się z czasem, okazał się pełen wyrozumiałości, może dlatego, że zakłopotane oczy Reginy były tak piękne, a rumieniec dodawał im blasku, lub że pomimo swoich lat sześćdziesięciu, nie uważał za stracony czas przebyty z piękną kobietą.