Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Serce moje mięknie i niewieścieje. Czemu budzi się we mnie ten niewczesny żal, skoro wiem, iż to co było, być musiało, to co jest, jest koniecznem? Nie czas mi teraz myśleć o przeszłości, gdy chwila obecna stanowi o całem życiu mojem.
Ty, Albino, przejrzałaś do głębi tego ducha, którego ja, rozkochany, rozwikłać nie mogłem, ty wysoką myślą objęłaś tę istotę i sformułowałaś dokładnie to, co dla mnie było dopiero przeczuciem.
A jednak w tej przeczystej naturze jest coś, co uchodzi nam obojgu, coś, czego zrozumieć nie mogę. Spokój wrócił pomiędzy nas, ale Idalia pozostała smutną, jakby rozżaloną. Na jej jasnem czole przechodzą fale myśli bolesnych, na ustach osiada jakiś tajemniczy uśmiech cierpliwego smutku. Blade dawniej rumieńce zbiegły się na licach gorączkowo i oddzieliły od twarzy, bielszej, przezroczystszej niż dawniej, a wzrok mglisty coraz częściej odwraca się od ziemi i tonie w przestworzach, jak gdyby tam szukała schronienia przed walką i zmęczeniem życia. Czasem znowu spotykam jej spojrzenie, tkwiące we mnie z tak nieujętą tęsknotą, z tak dojmującą boleścią, że wytrwać pod niem nie mogę, i pytam samego siebie, czem zasłużyłem na ten niemy wyrzut? Powtarzam ci, pomiędzy nami jest cóś, czego zrozumieć nie mogę.
Czyż samo realne życie jest dla niej tak nieznośne, że każdy krok postawiony na tej drodze sprawia jej mękę a w takim razie czy mam prawo budzić ją z marzeń, wśród których spokojna prześniłaby życie? Gdy patrzę na jej cierpienie, wyczerpuje się duch mój, ale nigdy miłość, i lękam się zapytać o powód tej boleści, by znów nie wywołać starcia, nie podrażnić tej księżycowej istoty ziemskiem uczuciem i ziemskim wyrazem.
Daremnie rozumuję, daremnie zbieram siły: ja jej uśmiech okupiłbym kosztem krwi mojej całej, a ty chcesz