Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Księżniczka, odparł hrabia, wlepiając we mnie spojrzenie, jakby śledził wrażenia słów wymówionych, — księżniczka pragnie zwłoki, czasu, a pod tym względem i ja z nią zgodzić się muszę.
Zwłoka, czas, te słowa przeszyły mnie bólem. Zwłoka, czas, gdym ja szalał prawie, gdy każda chwila wydawała mi się wiecznością męki! Ale spodziewałem się tych słów i zacisnąłem tylko wargi, by Herakliusz nie spostrzegł bólu mego. Nie chciałem zaprzeczać słowom tak niebacznie wymówionym wczoraj. Zresztą cóż było odpowiedzieć? sprawę moją mogłem wygrać z nią jedną.
Wyraz twarzy mojej, niecierpliwe ściągnięcie brwi, błyskawica w oczach zdradzić jednak musiały mój stan wewnętrzny w oczach hrabiego; uczułem, że on mnie na wskroś przenikał i znienawidziłem go za to.
Twarz jego przybrała znowu uśmiech grzecznego szyderstwa, cynicznej wyższości.
— Więc księżniczka mówiła o mnie, księżniczka to zlecenie do mnie dała panu hrabiemu? wyrzekłem w końcu nie mogąc się pohamować.
— Tak jest, odparł Herakliusz z szatańskim spokojem. Idalia otworzyła mi swoje serce.
Pomimowolnie zachwiałem się i wsparłem naprzeciw niego o poręcz krzesła. Duma moja i miłość zarówno zranione były, cierpiały zarówno. Pomiędzy nas wmieszała się obca ręka, obca myśl rozdzieliła myśli nasze. Żadne z tych uczuć moich nie uszło baczności Herakliusza; on teraz miał klucz ducha mego, czytał w nim jak w księdze otwartej, bawił się może moim bólem, drażnił nienawiść, gdy chłodno, obojętnie spoglądał na mnie, strzepując końcem szpicruty lekki pył swego ubrania.
— Idalia, mówił dalej powolnie po chwilowej przerwie, jakby chciał każdem słowem ugodzić w serce moje i przymierzał cios każdy zanim go zadał, — Idalia prągnie byś pan uszanował jej żałobę i nie wprzód odda ci swoją