Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdym pośród ruin nachylił białą lilią, czystą jak miłość moja i wraz z nią oddałem serce moje w jej ręce.
Od tej chwili życie stało mi się pasmem ciągłych zachwytów; dzień każdy przynosił mi nowe szczęście; codzień z nową rozkoszą wchodziłem w jej progi i widziałem jak myśl jej i serce od krainy duchów, od grobów umarłych, zwolna nachylały się ku mnie, jak jej źrenice coraz częściej odrywały się od nieba i zatrzymywały na mnie, jak uśmiech mój rozjaśniał jej lice, chmura mego czoła rzucała na nią cień smutku. A jednak milczałem. I cóżby mi dało więcej to słowo kocham, zamienione między nami? Słyszałem je tyle razy na ustach kobiet bez serca, ja sam sprofanowałem je już w życiu. Swiat i ludzie tak zbrudzili znaczenie tego świętego słowa, żem nie śmiał go wymówić ni żądać. A potem, miałaż ona prawo wymówić je tak sama, nie oglądając się na nikogo. Bądź jak bądź, pomiędzy myślą, uczuciem a słowem zachodzi różnica, której żadne sofizmata zatrzeć nie zdołają. Nie wahałem się zdobyć jej miłości, zdobywając ją czułem się w prawie mojem; ale zastanowiłem się przed wyznaniem.
Milczałem więc i milczę, choć nieraz tracę rozwagę, pamięć i zmysły. Ta kobieta jest tak inną od reszty ludzi, tak o całe niebo wyższą nademnie, że lękam się ją obrazić i skalać spojrzeniem samem, i pod jej promiennym wzrokiem opuszczam płonące oczy jak winowajca, a przecież miłość moja grzechem nie jest.
Zwolna zaparłem się samego siebie, pokochałem co ona kocha, polubiłem co lubi, oddycham jej tchnieniem i jej życiem, a w duszy mojej stało się święto jak w kościele, bo ona jasnym duchem swoim porwała mnie w jakieś niedostępne sfery poezyi i zachwytu.
Jedyną rzeczywistością życia jest dla mnie ta miłość, a powszednie warunki zdają mi się snem tylko, snem przykrym. Nie pytaj mnie dziś o nic więcej. Zapewne