Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
WSTĘP.


Miałem dwadzieścia trzy lata, gdy po raz pierwszy poznałem stryja mego. Nagłe nieszczęście, niespodziana śmierć ojca, powołała mnie do kraju z zagranicy, gdzie kończyłem nauki. Powróciłem do rodzinnego domu i zastałem matkę w grubej żałobie, braci i siostry sierotami.
Ojciec mój był jednym z tych cichych, niezmordowanych pracowników, dla których majątek rozwija tylko zakres działalności; wychowany byłem w tych zasadach, w tym kierunku. Teraz nagła śmierć jego, zwaliła na mnie cały ciężar zarządu rozległego majątku i prowadzenia dalej przedsiębierstw, w które z umysłem czynnym, z nieustanną pracą rzucił wielkie kapitały.
Czułem i rozumiałem niepowrotną stratę jaką poniosłem, ale niewolno mi było oddawać się żalowi i w nim zamykać. Przyszłość rodziny, przyszłość myśli, którym mój ojciec życie poświęcił, wymagały całej energii mojej.
I tak w pierwszych latach młodości wciągnięty zotałem w nieubłagane koło obowiązków twardych, niele-