Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szywe; głos ogólny oskarża go o nieszczęście i śmierć księżniczki, a szaleństwo jego podnosi do miary zbrodni. Ciche szepty i głośne potwarze wybuchają ze wszech stron, ująć ich niepodobna. Fałsze osnuto na tle prawdy, wydarzenia i nazwiska rzeczywiste pomieszano z urojonemi faktami. Świat i ludzie, nad którymi dumnie górował Edward wyższością swoją, sprzysięgli się przeciw niemu, zarzucając go lilipuckiemi, ale niemniej dotkliwemi pociski. Jeden Herakliusz milczy; trudno odgadnąć myśli człowieka, ale postępowanie jego ma pozór otwartości i szlachetności nawet. Ja sądzę że rozpacz zaślepia Edwarda. Człowiek ten mógł być przeciwnym zamiarom jego, wszakże sam tego nie taił, ale pasmo zdrad i fałszów które mu brat mój zarzuca, zdaje mi się urojeniem chorobliwej wyobraźni. Sądzę że Herakliusz jest niezdolny do podstępu, do zdrady, i ubolewa nad potwarzami, które zdają się pastwić nad Edwardem.
Nie wiem czy brat mój wie o tem wszystkiem. Pogrążony w ponurem milczeniu, nie zwraca uwagi na świat otaczający. Potwarz nie zdaje się go dosięgać, współczucie łagodzić; ma zmartwiałość skały, nieporuszoność posągu. Jedną myślą wiążącą go z realnym światem jest ten nieszczęsny pojedynek; tutaj odzyskuje dawną energią i siłę woli.
Wszystko to smutne nad wyraz, Albino. Jestem tutaj jak na węglach rozżarzonych; nie mogąc wstrzymać szaleństwa, muszę być świadkiem jego i współuczestnikiem muszę patrzeć na ruinę tego życia, które marzyłem tak ja snem, tak pięknem. Bo próżnoby się było łudzić: Edward jest człowiekiem zgubionym; zwycięzca czy zwyciężony, niema już dla niego drogi powrotu. Widzę to w jego oczach, widzę w przystygłej twarzy. Zdaje mi się żem tutaj pogrążony w zły sen fantastyczny; pragnę powrócić do zajęć moich, wypocząć w kole uczuć cichych, rodzinnych. Czemuż przynajmniej ty nie możesz być przy Edwardzie? Są-