Strona:Waleria Marrené - Życie za życie.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stanęła o kroków kilka, smutna, zamyślona, wlepiając we mnie oczy z wyrazem nieukrywanego współczucia.
Zwolna przychodziłem do siebie i ogarniał mnie wstyd jakiś dziwaczny owej chwili zbezsilnienia, słabości i tej co była jej świadkiem. Chciałem powstać i ukryć burzę miotających uczuć, ale nie zdołałem.
— Signore, mówiła wówczas dziewczyna nieśmiało, czy źle ci tutaj że chcesz odejść?
— Nie Lauretto, odparłem, ździwiony wyrazem jej twarzy.
— Signore, mówiła dalej coraz ciszej, patrząc na mnie jak w obraz. Nie od dzisiaj spoglądam na ciebie; twarz twoja coraz bledsza i wzrok coraz chmurniejszy. Nieraz śmieją się usta twoje, ale serce nie cieszy się nigdy, serce twoje musi kochać i cierpieć.
— Kto ci to powiedział? zawołałem gwałtownie.
Zdziwiła się, przeraziła wybuchem moim. W tym kraju, gdzie najważniejszym czynnikiem życia jest miłość, duma gra bardzo małą rolę; nikt nie wstydzi się serdecznej rany. Łzy zabłysnęły w jej oczach i podwoiły ich blask gorący.
— Nie gniewaj się na mnie, panie, wyrzekła z pokorą. Odgadłam to sama, patrząc w oczy twoje. Ja nienawidzę tej co sprawia twój smutek. Jak ona może niekochać ciebie?
I twarz jej wpółdziecinna, wyrażała tak naiwną szczerość, tak prawdziwe uczucie, iż mimowolnie rozgrzało mi się serce ciepłem wzbudzonej miłości.
Lauretta, sama niewiedząc o tem, pokochała mnie wiernem, pokornem a namiętnem uczuciem dzieci południa, i gotowa była oddać mi serce, nie pytając o wzajemność, nie badając przeszłości, nie wymagając jutra, bez namysłu i wahania: gotowa była iść za głosem serca, choć przeczuwała że inna kobieta była przyczyną cierpienia mego. Kochała mnie prawdziwem, poświęconem niewieściem uczu-