Strona:Wacek i jego pies.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Rozdział osiemnasty
NIEPOKOJĄCE WSPOMNIENIA


Mikuś, choć młody jeszcze pies, był bardzo spostrzegawczy. Nic nie mogło się ukryć przed jego bystrymi ślepiami i ostrym węchem.
Nauczyły go tego pierwsze ciężkie miesiące jego życia sierocego.
Toteż pies spostrzegł jedną rzecz i wykorzystał ją.
Co kilka dni, podobnych do siebie jak ziarnka piasku, życie w gajówce zmieniało się nagle.
Gajowy i Nora nie szli do puszczy.
Wacek nie pędził zwierząt domowych na pastwisko i dopiero, kiedy słońce stało już wysoko, ubrawszy się inaczej jak na codzień, szedł gdzieś z gajowym, zostawiając Norę przy chorej pani Wandzie, a jego na podwórzu.
Mikuś nie wiedział, że taki „inny“ dzień był — niedzielą.
Nie rozumiał też tego, że gajowy z Wackiem szli do miasteczka, do kościoła, na mszę i powracali dopiero na obiad, który Wacek odgrzewał w piecu.
Mikuś wymykał się codziennie do puszczy.
Baczył jednak pilnie, by zdążyć do domu na ten czas, kiedy Wacek prowadził konia, krowę i kozę na polanę.
Zmuszony więc był śpieszyć się do spełnienia swych obowiązków.
W niedzielę za to miał dużo wolnego czasu i niczym już nie skrępowany badał puszczę od