Strona:Wacek i jego pies.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale należała ona do rasy „posokowców“ i mimo, że była już stara i strudzone nogi bolały ją, posiadała dobry węch i znakomity, ostry słuch.
Gajowy przed wyruszeniem do puszczy posyłał naprzód psa.
Jeżeli Nora zwęszyła podejrzane ślady lub wy-tropiła w kniei obcego człowieka, zaczynała szczekać urywanym basem:
— Hau!... hau... hau!
Posłyszawszy głos Nory, pan Piotr co tchu pędził na jej wołanie i razem gonili nieznajomego, który mógł być szkodnikiem i niebezpiecznym wrogiem puszczy i jej mieszkańców.
Nora doprowadzała nieraz gajowego aż do chaty kłusownika, który w nocy kluczył po puszczy, obmyślając sposoby bezpiecznego dla siebie upolowania zwierzyny lub zrąbania kilku sosen.
Wtedy pan Piotr przemawiał do rozumu zdumionego i zmieszanego chłopa i przypominał mu o grożącej za kłusownictwo karze.
Rozmowę tę kończył zawsze tak:
— Puszcza i wszystko co w niej się znajduje, należy do narodu i państwa, więc cóż? Będziecie okradali swój własny naród i własne państwo, które po długiej niewoli uzyskaliśmy wreszcie jako największe szczęście?
Tak przemówiwszy do rozumu i sumienia, a potem zabrawszy kłusownikowi strzelbę, odchodził.
Za nim wlokła się staruszka Nora.
Wzdychała i stękała cicho, bo ją bolały sterane kości.
Ta Nora przyjęła Mikusia bardzo opryskliwie.