Strona:Wacek i jego pies.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

listkami, wstęgę rzeki. Za nią, ciągnęła się dalej puszcza, pełna różnych dziwów i tajemnic.
Gajowy wychodził z domu bardzo wcześnie.
Choć w całym kraju srożyła się wojna, on jednak nie zapomniał o swym obowiązku i wiernie strzegł powierzonego mu rewiru puszczy.
Chronił ją od wyrąbywania przez nieuczciwych ludzi. Uważał, by ktoś nie zaprószył ognia, a pożar nie zniszczył pięknej puszczy.
Zaglądał ostrożnie do kniei, gdzie miały swoje żerowiska łosie i jelenie.
Pan Piotr wiedział, że chciwym na nie okiem spozierają kłusownicy z okolicznych wiosek.
Niechby tylko któregokolwiek dnia nie obszedł swego rewiru, a nazajutrz przekonałby się z pewnością, że od złodziejskiej kuli padł łoś czy rogacz.
Kłusownicy poznali już czujność gajowego i mieli się na baczności. Dobry dla wszystkich i uprzejmy pan Piotr, surowym był i nieubłaganym dla tępicieli zwierzyny i puszczy powierzonej jego pieczy.
Nie bał się nikogo, niczym go nikt przekupić nie zdołał i o wszystkich nieuczciwych zamiarach kłusowników wiedział zawczasu.
Pod tym względem miał Rolski swoje czarodziejskie sztuczki, nie gorsze niż leśniczy na psy.
Wacek wkrótce odkrył tę tajemnicę pana Piotra. Gajowy miał do pomocy sobie starą sukę — Norę. Śmieszna to była psina.
Długie, grube jej ciało opierało się na krótkich, dość krzywych nogach. Ogon nosiła zadarty zawsze dumnie. Pysk cały w fałdach i długie zwisające uszy — nie dodawały Norze piękności.