Strona:Wacek i jego pies.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tęskniły za utraconą wolnością, która minęła bezpowrotnie, a była najpiękniejszym skarbem na ziemi.
— Co mu jest? — dziwił się Maciej.
Wacek odpowiedział mu bez namysłu:
— Mikuś tęskni za mną i chce mnie zobaczyć.
Chłopak skoczył na górę, wdział buty i narzucił na ramiona kożuszek.
Gdy Mikuś ujrzał go na podwórku, natychmiast przerwał wycie.
Skoczył ku Wackowi, liznął go w twarz, obwąchał, i — już uspokojony zupełnie — wszedł do budy.
— No — no — no! To ci dopiero przyjaźń! — dziwił się Siwik.
— Czy to źle? — spytał Wacek.
— Kto mówi że źle?! — odparł chłop. — Przyjaźń, bracie, to największe i najprawdziwsze bogactwo w życiu!
Mikuś nie odzywał się więcej. Był już spokojny o to, że Wacek jest tuż — tuż, bliziutko w domu.
Jeden po drugim, milkły zaniepokojone jego wy-ciem psy.
Księżyc sunął po niebie i starał się zajrzeć do każdego zakątka na ziemi.
Wieś spała...


Rozdział dziewiąty
MIKUŚ BRONI KURNIKA


Od tej nocy Wacek przed snem odwiedzał zawsze Mikusia w jego budzie, a obudziwszy się uchylał okno i gwizdał cichutko