Strona:Wacław Sieroszewski - Zacisze.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz nam został zapał męstwa
I zostały... kosy!

— Wiecznie to „kikiriki“, — krzywił się Izyda.
Zosia spoważniała.
— Bardzo proszę...
— Ależ nie! Bynajmniej! Niech używają!... Tyle razy dostaliśmy w skórę, co znaczy ten mały dodatek... w dalekiej, ma się rozumieć, w bardzo dalekiej przyszłości... Bo myślę, że długo nikt się nie odważy na ponowną frycówkę. Niema zgody! Lubię życie, jakie jest. I żadne regalja mi nie są potrzebne... Niech głupiemu wmawiają, że celem jego życia jest ubiegać się o posadę policjanta albo generała, bo do tego w gruncie rzeczy sprowadza się walka o własne państwo. Poza tą sferą, zajętą już przez nieprzyjaciela, istnieje przecie jeszcze ogromny obszar wiekuiście niespożytych rozkoszy. Może nie? Naprzykład, naprzykład...
— Niech pan nie kończy. Nie jesteśmy ciekawe...
— Owszem... Popieram wszędzie i zawsze powagę, spokój, pracę i cnotę... Bądźmy przedewszystkiem dostojni w naszem nieszczęściu, bądźmy dostojni... A ci, co chcą się bić koniecznie, niech idą do Algieru... Tam gorąco i istnieją legje warjatów, na których od czasu do czasu Bóg i jego prorok Mahomet zsyła jakiego