Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

robku, a to kupujesz!? Przecież ja wiem, co to na parowcu kosztuje…
— Chciałem, żebyś miała jak inne! — tłumaczył się.
— Miałam tego dosyć od innych… Od ciebie nie chcę, słyszysz… Nic nie chcę!…
Próbował ją przyciągnąć do siebie, ale w tej chwili spłoszył ich jakiś głos; odsunęła się gwałtownie od niego. Przyszła Sara.
— Kwiaty!… Tego jeszcze brakowało!?… Już i tak biorą was na języki!… A Kate znowu głupia się robi… Nie chce z żołnierzami gadać… A jak oni trochę wesołą rzecz powiedzą, ot tak sobie, po wojennemu, to ona zaraz nadyma się… W ten sposób, to nic nie będzie!
— Pomyśl, Saro, czy nie lepiej przenieść się do drugiej klasy? — spytał Różycki.
Żydówka zamyśliła się.
— Nie, nie lepiej! My się już tu tą trzecią klasą strefniły!…Nic i tam nie będzie… Musimy dojechać do lądu!… Aby tylko tu nam znowu gorzej się nie zrobiło. Wszyscy przeciw nam! Czy pan mówił o tem z kapitanem?
— Nie jeszcze, ale powiem! On bardzo rzadko przychodzi do drugiej klasy, a znowu iść do niego umyślnie niema powodu…
— Niema powodu?… Te złodzieje nas tak ograbiały, to mały powód? Co?… Już pan — zapomniał, jak był głodny? Jak my jadły robaki?
Istotnie Różycki już zapomniał. Zresztą był w usposobieniu wybaczającem.