Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/468

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Widzi pani… Do widzenia więc, do niedługiego zobaczenia!
Uścisnął ją za rękę i spojrzał w oczy inaczej niż dotychczas i odszedł pełen otuchy, prawie szczęśliwy.
A jednak zataił przed nią… Idąc, wyrzucał to sobie i obiecywał naprawić. Zataił swój pobyt w więzieniu i na Syberji. Tłumaczył przed sobą, że obecnie nie zrozumiałaby tego i może pojęłaby opacznie, że trzeba ją poprzednio przygotować, oświecić, uświadomić…
Czuł jednak, że dowodzenia te nie są zupełnie szczere, że mówił jej przecie wiele rzeczy, na pewno dla niej niezrozumiałych, i że na dnie tego odruchu leży jakaś niewytłumaczona, a bolesna wstydliwość…przed tą jego najwyższą zasługą!