Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

powodu wątpić?… Tajemnie wycierała łzy, pochylając się nad synem…
Gdy Takeo ostatniej nocy usnął, znużony bieganiną i pieszczotami, ona nie usnęła i w cichości rozważała wielkie pytania swego serca…
— Tak, teraz, to nie będzie ucieczka przed własnem cierpieniem!… Teraz ma prawo, gdyż, usuwając się, wzmocni duszę Takeo… Drobny pyłek jej krwi padnie na szalę, na którą naród gotuje się wylać krwi rzekę… Niechże rzeka ta wartkim płynie potokiem, niech będzie szeroka i głęboka, aby zalała bezpowrotnie śmiałków, sięgających po wolność ojczyzny!
Duch jej przejdzie w szablę Takeo, w jego ramię… Pójdzie za nim, hartując jego wolę, podtrzymując go w chwilach zmagania się i słabości… Cóż więcej może uczynić dla niego? a przez niego dla wyzwolenia z cierpień wiecznego koła żywota!?…
I gdy Inotsuke Takeo nazajutrz wrócił do domu po krótkiej niebytności, znalazł Misawę ze sztyletem w gardle, a obok krótki list:

„Odchodzę, ukochany, aby nie mącić ci duszy w godzinie przeznaczenia. Nie zabiłam syna, gdyż wiem, że możesz go nie kochać!“

Takeo odwiózł dziecinę do brata, polecił mu ją gorąco, a sam przyłączył się do pułku, który w Kobe wsiadał na okręty.