Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVI.

Niewielka łódź żaglowa szybko mknęła wzdłuż skalistych brzegów. Płótnisko żagla twardo wydęte mocnym wiatrem, pochyliło ją na bok. Wręb burty wrzynał się w wodę, która wytryskiwała z pod niej i, jak skiba z pod lemiesza, odlewała się na bok wielkim szumnym odwałem, gotowym przy najmniejszej niezręczności sternika zachlusnąć wątły stateczek.
U rudla siedział Takeo i uważnie spoglądał na brzegi oraz wietrznik, trzepoczący się na szczycie masztu; u cięciw żaglowych czuwał rybak z fajką w zębach, a na dnie łodzi, wysłanem matami, siedziała Misawa, oparta plecami o skrzynie i wory.
Była bardzo blada, gdyż nie znosiła kołysania statku. Dokuczał jej również ckliwy zapach starej, nadbutwiałej łodzi, starych żagli i starego tranu, wszędzie suto rozlanego. Wypatrywała więc z utęsknieniem niedalekiego już końca podróży.
Mijali właśnie czarny, opoczysty przylądek,