Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

smaczny żart czyjkolwiek!… Ty, wiesz, Teruci, że mamy nieprzyjaciół!…
— O, pani czcigodna!… Wiem ja o tem dobrze, ale któżby mógł otworzyć zasuwę od zewnątrz?…
— Może nie była zamknięta?…
— Zamykałam sama, Misawa-san, zamykałam na pewno!…
Misawa milczała przezornie, udając, że szuka śladów na schodach i w przedpokoju.
Śledztwo domowe wykazało, że nic nie zginęło i że niema najmniejszych śladów pobytu złoczyńców wewnątrz.
— Ach, Teruci, jakże łatwo rzucić cień na dobrą sławę samotnej kobiety?… — szepnęła wreszcie Misawa, gdy po długich naradach z służącą doszły do przekonania, że stoją wobec niewytłumaczonej zagadki.
— O, rozumiem!… Naprzykład ten nicpoń Nojo, którego zaloty pani odpaliła z takim wstydem, miał niemało powodów…
— Lepiej więc milcz, Teruci!… — ciągnęła cicho Misawa. — Zobaczymy, co o tem powie pan, skoro powróci!… Tutaj mam tylko jego i… ciebie…
Głos jej załamał się zlekka i Teruci ze współczuciem spojrzała na panią.
— Co się mnie tyczy, to może pani być pewna, że nigdy nie stanę po stronie tych gburów morskich i dziwadeł nizinnych!… — zapew-