Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płan w drzwiach świątyni kiwał mu siwą brodą. Stada białych gołębi krążyły po żółtym piasku. Spotężniała, gorąca fala słonecznego światła, buchając z błękitnej przepaści, pieściła drzewko pobladłe i drżące…