Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IX.

Jokojama-san niezupełnie był zadowolony i z brata i z obrotu sprawy.
Wprawdzie „najlepsza wygrana jest ta, która obeszła się bez rozlewu krwi“ — mówi stare przysłowie, ale na dnie wszystkiego kryła się jakaś niejasna dla samuraja tajemnica.
Bo, że Takeo nie obudził żony, że u niej nie został, że dziś o świcie odjeżdżał, nie zobaczywszy się z nią, to było rzeczą zrozumiałą i dowodziło, że pomimo zmiany zawodu Takeo pamiętał doskonale przykazania rycerskiej „Buszi-do“. Ale dlaczego w zmętniałych jego oczach krył się i teraz poprzedni smutek? Dlaczego nie stopniała w wewnętrznem rozradowaniu i uldze bolesna sztywność rysów, którą daremnie próbował pokryć wesołym uśmiechem i swobodną gawędą o błahostkach wszelakich? Dlaczego słowem nie napomykał o wczorajszem zdarzeniu?… Jakby nic a nic się nie stało!?… Ha, to już idzie za daleko!…
— Wybacz, że oderwałem cię od twej pra-