Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już koło samego domu Jokojamy zastąpił im niespodzianie drogę Hogi, który stał tam ukryty w ciemnościach.
— Weź, czcigodny panie, sobie swoje pieniądze napowrót!… Weź je pan… Ja nie chcę do tej sprawy się mieszać! Nie chcę! — rzekł chmurno, przystępując do Inotsuke Jokojamy-sana.
Ten monetę odebrał i brzęknął nią na dłoni.
— Tylko dwa jeny?
— Daj pokój, Jokojama-san!… Zwrócę ci resztę!… — wtrącił Takeo i brata za rękaw pociągnął.
W domu, zanim szablę bratu oddał, zaciął się w rękę i brzeszczot krwią własną ubroczył.
Jokojama przyglądał się życzliwie ceremonji, gdyż ona łagodziła ducha obnażonej nadaremno szabli bojowej.