Strona:Wacław Sieroszewski - Z fali na falę.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.

— Wiesz, Nojo, myślę, że nie będziesz mógł przychodzić więcej…
— Co?… Dlaczegóż to?
— Lękam się, że nie będziesz mógł… — nastawała. — Coś czai się dokoła nas, co mię przeraża… Boję się, niewymownie się boję! Niedawno znowu odwiedził mię stary Inotsuke…
— A wiem. Mówiono o tem w miasteczku.
— Widzisz…
— Nic nie widzę. Przecież ci przyniósł… dwa irysy!
— Oni nas śledzą. Po oczach poznałam, że się domyśla, a może i wie na pewno…
— Niech się domyśla, byłe nie złapał!
— O, nie mów tego. W dodatku czy nie uważałeś, jak Hogi od niejakiego czasu krąży dokoła naszego domu… Szczególniej, kiedy ty jesteś…
— To właśnie dobrze; przy sposobności dam mu jena…
— Słyszysz: znowu nadchodzi!…
Umilkli i, przytuleni do siebie, nasłuchiwali,