Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

więc tymczasem i idźcie spokojnie do celi... Radzę wam z dobrego serca... Doprawdy... — namawiał go doktór.
Józef spojrzał nań i oczy ich skrzyżowały się na chwilę; wzrok doktora wydał się Józefowi poczciwym, więc dał się skusić i, otrzymawszy raz jeszcze uroczystą obietnicę doktora — papier podpisał.