Strona:Wacław Sieroszewski - W szponach.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wobec tego, co go czekało, jakie znaczenie mogło mieć naruszenie zakazu snu i wogóle jakiegokolwiek zakazu? Drwi sobie z wszelkich prawideł więziennych.
Nie ruszył się, choć usłyszał, że klucznik zagląda do „judasza“, nie odpowiedział, gdy ten otworzył okienko i krzyknął nań grubjańsko.
Dopiero, gdy otworzyły się drzwi i klucznik, przestąpiwszy próg, szarpnął go za rękaw, odezwał się:
— Dajcie mi spokój, nie będę was słuchał!
— Są prawidła na ścianie, niech pan przeczyta...
— W prawidłach powiedziane, że dajecie jeść codzień...
— To nie moja rzecz!
— Wynosić się!...
— Ho, ho!... Nie takich my tutaj ukrócali!
Chłopak nic nie odrzekł i głowę znów na stole oparł.
Klucznik popatrzył nań chwilkę ziemi oczyma, cofnął się i drzwi za sobą zatrzasnął.
Rychły zmrok napełnił celę, zabłysło na korytarzu światło, poczem w otworze nad drzwiami, za szarem od brudu i kurzu szkłem, pojawiła się blada, kopcąca lampka.
Żółtawe jej światło ledwie — ledwie rozświetlało zmrok celi. Józef wciąż siedział z czołem, opartem o położone na stole dłonie i sennie przebiegał myślą życie przeżyte.