Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Postawiła wiadra na brzegu urwiska i siadła na dużym kamieniu. Stanisław umieścił się w pobliżu.
Księżyc przez dziurawą tkaninę rzadkich chmur siał pył świetlany na okolicę. W dole połyskiwała rzeczka, kręto wijąc się wśród łąk, urwisk i czarnych cyplów leśnych; od morza dolatywał cichy szmer, do szmeru wielkiej konchy podobny, wiał wiatr naprzemian upalny lub chłodny; w lasach odzywały się żabki drzewne, sowy głosiły swoje tęskne „śpię“; biały domek na podgórzu w cieniu wznoszącej się nad nim góry mrugał drobnemi światłami w oknach.
Młodzi siedzieli cicho, zapatrzeni w noc, przykryci zwichrzonemi cieniami grusz, rosnących w tym miejscu.
— Pięknie tu u was, ale nie zostałbym na zawsze!...
Dziewczyna zrobiła taki ruch, jak gdyby chciała odwrócić się w jego stronę, ale powstrzymała się, wstała i podniosła wiadra. Stanisławowi wydało się, że przytym lekko westchnęła.
— Et, zdawało mi się... Dla czegóż miałaby wzdychać!... A może i westchnęła, wiadra nie były lekkie...
Z uczuciem odrobiny miłej niepewności w duszy poszedł spać pod orzech, ogromnie wesoły.