Strona:Wacław Sieroszewski - Risztau, Pustelnia w górach - Czukcze.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chłopak spojrzał na nią żałośnie, gdyż wierzył, że gotowa to uczynić.
— Mój panie — mówił, żegnając się ze studentem — idąc, nacinałem wszędzie krzaki i drzewa; możesz więc powrócić bez trudności. Ale ostrzegam, bądź uważny: zgubionej drogi nie odszukasz... Wejść łatwiej, niż zejść, gdyż wszystkie przesmyki zbiegają się na górze. Zstępując znajdziesz się wśród mnóstwa odnóży, których nawet nie zauważyłeś, idąc pod górę... Zabłądzisz, zaplączesz się, i będziemy musieli szukać jeszcze i ciebie... Możesz pan polować. Tutaj na skałach trafiają się kozy; nad ranem przychodzą zawsze do źródła... Ale bądź ostrożny: do dzika nie strzelaj z przodu, a do niedźwiedzia w nocy. Nie umiesz tego. Rysia i pantery nie tykaj wcale... Mięso wieszaj na noc na drzewie, bo ci je rozkradną szakale... Jeszcze raz powtarzam: bądź ostrożny... daleko nie odchodź, bo zabłądzisz... Trzymaj się nacięć... Mówię to na wypadek, gdybyśmy... nie wrócili!
Łzy zakręciły się w oczach Rosjanina; ucałował ich serdecznie, chciał nawet Swaneta uściskać, ale ten obojętnie palił fajkę i nie okazywał ochoty do tego. Za odchodzącemi machał długo czapką, krzyczał i trąbił w lufę karabina.
W głębi duszy był bardzo zadowolony, że zostawał, więc, pogwizdując wesoło, zabrał się do budowania wędzarni. Ale gdy ucichł szmer kroków oddalających się towarzyszów, a las natomiast zagwarzył, ogarnął go przestrach zupełnej, nigdy jeszcze niedoświadczonej samotności. Pierwszego dnia bał